Podsumowanie roku 1990

Mówiąc krótko - rok był raczej nijaki. Ukazało się sporo dobrych i ciekawych płyt, ale tylko nieliczne wyróżniały się na tyle, że mogę je umieścić na jakiejś liście. Zdecydowany faworyt: MARC ALMOND Enchanted - tu zostałem przemile zaskoczony, gdyż nie spodziewałem się po nim TAKIEJ płyty. Poza tym genialne Elizium Fields of the Nephilim (tu jednak nie zostałem zaskoczony, gdyż takiej płyty właśnie oczekiwałem), i nad wyraz piękny, choć w każdym calu wtórny Peter Hammill. LP Out of Water to przede wszystkim dowód, że Mistrz jest nadal w dawnej formie. Najbardziej zdumiewające zaskoczenie in plus: płyta Purple grupy Closterkeller. Zawsze wzdrygałem się na dźwięk słów "polski rock", jakby to była choroba zakaźna, ale tym razem wsłuchałem się do końca i... rzeczywiście się zaraziłem. I want more!

Największe rozczarowanie: Sinead O 'Connor (usypiająca i nudna, jak grysik z bitą śmietaną) i Sisters Of Mercy (zdaje się, że ktoś sam się tu zbłaźnił w swojej kpinie z rock and rolla). Jeszcze większe rozczarowanie: The Stranglers. Cytat roku: Lubię rzygać (Wayne Hussey w Czechosłowacji). Wydarzenie roku: próba odbudowania i zburzenia muru berlińskiego przez Rogera Watersa i wszelkiej maści zaproszonych gości. Efektowny (dziarski) wyczyn, ale raczej niepotrzebny. Przebój roku: Butterfly On A Wheel The Mission (ładny, melodyjny, wpadający w ucho i pozwalający uwierzyć w poetyckie skłonności lidera grupy i autora cytatu roku).

Największa nadzieja na przyszłość: odkrycie nowych zespołów spod znaku "progressive rock" (Full Moon, Quasar, Deyss, Aragon, Chandelier). Do nich przyszłość należy. I oby okładka drugiej płyty Closterkellera dorównywała muzyce - to moje pobożne życzenie.

TOMASZ BEKSIŃSKI

Magazyn Muzyczny 2/1991

Powrót