Lubię niespodzianki, szczególnie miłe. Lubię nowe płyty
lubianych wykonawców. Lubię być zaskakiwany, chociaż mam naturę człowieka
uwielbiającego status quo i wpadającego w furię, jeśli w słoiku z napisem
ketchup jest musztarda. Wieść o nowej płycie Midge'a Ure'a wprawiła mnie w
pełne zakłopotania podniecenie. Niewiele było w tym roku ciekawych płyt, a
jeszcze mniej niespodzianek.. Najwięcej nudy i rozczarowań. Rok 1988
wydawał się wyjątkowo szary i chudy. A w tym przypadku nawet tytuł płyty -
Answers To Nothing - nie nastrajał
optymistycznie.
Kibicowałem grupie Ultravox od 1979 r., kiedy
przypadkowo wpadł mi w ręce album Ha!-Ha!-Ha!. Pod koniec lat 70.
wiele dobrego działo się w muzyce: co inteligentniejsi wykonawcy
punk-rocka dorośli i pokazali, że naprawdę na coś ich stać - Ultravox, Joy
Division, Peru Ubu, The Stranglers... Coś "drgnęło" - nowe życie wstąpiło
w spustoszony punkową anarchią ponury krajobraz z niedobitkami dinozaurów.
Powstała nowa fala: nowa moda, nowa muzyka. Między innymi "new romantic" -
kierunkowi temu patronował m.in. John Foxx, wówczas już ex-lider Ultravox.
trudno więc się dziwić, że do zespołu również przylgnęła owa etykietka,
bardzo niemile widziana przez nowego szefa, Ure'a, jak i jego
kolegów.
Jednak w muzyce Ultravox było zawsze najwięcej
romantyczności. Ekstatyczne nastroje kreowane za pomocą instrumentów
elektronicznych, pełen emocji śpiew, podniosłe i poetyckie teksty... Lata
mijały, moda się zmieniała, zaś Ultravox i Midge Ure pozostali
romantyczni.
Pierwszy solowy album Ure'a, The Gift był w '85
r. znakomitym prezentem dla fanów czekających na nową płytę Ultravox.
Najnowszy LP spełnia w tej chwili to samo zadanie. Musze z przyjemnością
dodać, że spełnia je bardzo dobrze.
Płyta zaskakuje oszczędnością
środków wyrazu. Większość z dziesięciu wypełniających ją piosenek stanowią
kompozycje nastrojowe, bardzo subtelnie zaaranżowane, można powiedzieć -
kameralne. Próżno tu szukać "rozśpiewanych", ociekających syntezatorowym
sosem przebojów na miarę If I Was czy That Certain Smile.
Trochę to smutne, chociaż Just Fot You i Lied mają w sobie
coś z tamtego rozmachu. Brak efektownych hitów znakomicie wynagradzają
przepiękne The Leaving (So Long) - mój zdecydowany numer 1 - oraz
Homeland. Myślę zresztą, że przede wszystkim pierwszy z nich mógłby
stać się wielkim przebojem u nas, z niewielką pomocą Polskiego Radia. Jest
też upragniona niespodzianka: boska Kasia Krzaczek w piosence Sister
And Brother. Czego można pragnąć więcej?
Wolałbym tylko, aby
Midge Ure ograniczył się do śpiewania o miłości. Teksty, w których bierze
się za politykę i wygłaszanie "kazań", odrobinę straszą naiwnością i
pretensjonalnością (Answers To Nothing, Hell To Heaven,
Remembrance Day). Nie chcę jednak szukać przysłowiowej dziury w
całym. Płyta nie jest wybitna, ale cieszy. Z czystym sumieniem mogę ją
polecić wszystkim stęsknionym fanom.
Answers To Nothing? Ja
nie mam pytań. (7)
TOMASZ BEKSIŃSKI
Magazyn Muzyczny
11/1988